Wykorzystując fakt, że dzisiaj nie dało się "plażingować"
zabraliśmy dziadków na wycieczkę.
Cel wycieczki:
przejście od nowej formozy do starej brzegiem plaży.
Nastka maszerowała w taty ramionach
a ja dzielnie za rękę z babcią.
Na początku było trochę chłodno, ale później zdjąłem z babcią buty
(inni się nie odważyli)
i maszerowaliśmy dalej.
Jak widać - zostawialiśmy piękne ślady - moje są te po lewej.
Cel naszej wędrówki już widać.
A kiedy się zmęczyłem tata wziął mnie na barana.
Chwilka odpoczynku by założyć buty.
Nastka u mamy też się dobrze czuła.
- Zobaczcie jak macha.
Cel osiągnięty!!! Churaaaaaa!!!
No i czas do domu.
Nie cofaliśmy się plażą, tylko rodzice prowadzili nas po nieznany drogach.
Wpierw były długie schody....
Ciężko było na nie się wspiąć,
ale daliśmy radę.
Tata wnosił mnie a mama Nastkę.
Po drodze natknęliśmy się na samolot.
pola ze zbożem
aż Nastka zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz