Przed zwiedzaniem muzeum był czas na kilka zdjęć grupowych
a później już tylko świetna zabawa.
Na pierwszy ogień poszło sterowanie statkami w basenie.
Z powodu ograniczonej objętości w moim brodziku TAKI statek
niestety się nie zmieści,
więc trzeba się było tutaj wybawić.
W tym czasie Nastka z mamą przymierzały części marynarskiej garderoby.
Ciocia Pati ładowała gumowe klocki na statek,
wymagało to dużej precyzji i skupienia.
Nastka alias Blam Blum przymierzała się do kół sterowych.
Tata doskonalił swoje umiejętności na symulatorze ratowniczym.
(rozbitek przeżył)
Można było sobie potańczyć w rytm Szant
i posiedzieć w symulatorze pojazdu podwodnego.
Fajnie też było pobawić się drewnianą makietą portu
kiedy Nastka trenowała poruszanie rumplem.
Taki sposób zwiedzanie muzeum jest bardzo ciekawy
i szkoda, że nie wszędzie tak jest.
Idziemy jeszcze raz!
Kto idzie z nami?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz